Archiwum 03 marca 2016


mar 03 2016 Balet
Komentarze: 0

Bynajmniej nie jestem fanką baletu, ani co więcej muzyki z nim związanej. Chcę ten temat ugryść z zupełnie innej strony.  Większość dziewczynek w wieku 3-5 lat, a obserwacje poczynilam na zaprzyjaznionej grupie maluchów, są zafascynowane  baletem. Na mur! I (pewnie przez tą cholerną chudą i jak szlag doskonałą Barbie!!) Wszystkie chca miec tiulowe spódnice, baletki i pląsać zwiewnie jak łabądź. Wariactwo! Co jest? Co takiego jest w balecie, że wszystkie chcą w nim tańczyć? No i koniecznie muszą być primabalerinami! Nie kapuje tego wogóle, a taniec kocham żeby nie było! Tyle, że raczej taki w glanach i muzyczka raczej daleka jest wówczas od Czajkowskiego;) Córka przejawiała to silniejsze, to mniej intensywne ciągoty ku baletowi. Głowiłam się coraz bardziej jak zniechęcić ją do tej formy taneczej. Któregoś pieknego dnia los sam podsunął mi pomysł. W dużym sklepie sportowym, przy okazji poszukiwania czegoś tam, wpadły mi w ręce prawdziwe "pointy" (profesjonalne baletki). Matko moja! Toż to masakra jakaś jest!!! Cały przód pointa jest wyłożony blachą!!! Te biedne dziewczyny tańczą w tym po pare godzin dziennie???!!! Nic dziwnego, że ich stopy to później kotlety mielone, nienadające się do żadnych butów!! No i tak zwaną karierę kończą po 30-tce, bo już samo chodzenie to pewnie wyzwanie. O nie, póki żyje moja córka tańczyła w balecie nie bedzie. To dziadostwo wymyślił jakiś chory ciężko psychopata nienawidzący kobiet, bo nie potrafię znaleść innego wytłumaczenia:( Dużym plusem w tej materii jest rownież fakt, że szkoły baletowej u nas nie ma hihih... O wiele badziej przydała by się jej umiejetność kładzenia przeciwnika na łopatki, ale nie przejawia w tym kierunku chęci jak ja, ehhh a szkoda....

Aha nadmienic muszę, że empiryczne zapoznanie się z pointami dało jej do myślenia, yes :)